Mój pierwszy kontakt z karate to już niemal prehistoria. Rozpoczynając w 1980 roku studia na Akademii Medycznej w Katowicach, zapisałem się do akademickiej sekcji Shōtōkan, którą prowadził mój starszy kolega ze stopniem 7 kyu. Dzisiaj wydaje się to śmieszne ale w owych czasach w naszych treningach była jakaś magia. Wokół burza polityczna, ruina gospodarcza, nadzieja na odnowę i lęk wprowadzanego właśnie stanu wojennego. Nauka bez końca, zaliczenia, egzaminy i raz a czasem dwa razy w tygodniu trening. Może przesadzam ale w tych trudnych czasach, karate dało mi podporę, z którą łatwiej było żyć. Niestety po dwóch latach sekcja została rozwiązana a dla mnie na wiele następnych lat karate pozostało nie zrealizowanym marzeniem młodości. Praca w oddziale intensywnej terapii, kolejne specjalizacje, praca naukowa i obrona doktoratu, na długi czas pochłonęły mnie bez reszty w życiu zawodowym.
Jesienią 2005 roku zapisałem do Klubu Atemi swojego pięcioletniego syna Wojtusia. Tylko dwa jego treningi wytrzymałem siedząc z boku i obserwując zajęcia w dojo. Marzenia młodości odżyły. Nieśmiało zapytałem trenera, czy mogę spróbować raz jeszcze ? Oczywiście, nawet powinienem – usłyszałem z ust trenera, Pawła Połtorzeckiego. Ćwiczymy zatem razem z Wojtusiem i była to jedna z najważniejszych i najlepszych decyzji w moim dorosłym życiu. Dzisiaj już wiem, że jak mówił Gichin Funakoshi, wiek nie jest ważny by treningi rozpocząć, a o tym jak wiele możesz zyskać szybko się przekonasz podejmując ćwiczenia. Niewątpliwie największa w tym zasługa Klubu Atemi, prowadzonego przez profesjonalistów, pasjonatów, ludzi niezwykle życzliwych, którzy z karate uczynili sztukę wielokierunkowego rozwoju zarówno osobowości jak i sprawności fizycznej. Pełne ciepła i konsekwencji podejście do dzieci sprawia, że nawet najmłodsi niezwykle chętnie przychodzą na treningi, pozytywne efekty pracy trenerskiej widoczne są bardzo szybko.
Życzę Atemi samych sukcesów, dziękuję trenerom za ich wspaniałą pracę i za stworzenie Klubu, do którego z wielką dumą razem z Wojtusiem należymy.