ATEMI – owoc miłości do karate
Moje zainteresowanie sportem i rekreacją zaprowadziło mnie w 1984 roku na salę, gdzie rozpoczynał się „kurs Karate z elementami samoobrony”.
Poszli tam właściwie moi mali synowie na fali zainteresowania „walkami wschodu” po filmie „Wejście Smoka”. Po trzech miesiącach byłem tak oczarowany treningami, że nie mogłem przyjąć do wiadomości faktu zakończenia „kursu” tej wspaniałej przygody. Wraz z kilkoma „zapaleńcami” założyliśmy Klub Karate o nazwie ATEMI, któremu to Klubowi prezesowałem.
Setki trenujących, litry wylanego potu, przyjaźnie i wspomnienia ….
W tym okresie były także fascynacje innymi dyscyplinami sportu, lecz Karate było zawsze.
Bo Karate doskonali ciało i ducha, kultywuje tradycje, etykietę, dyscyplinuje treningi i życie. Karate, to droga po której idą mali i duzi, młodzi i starzy, idą tą samą drogą, lecz każdy idzie sam. Na swój sposób, na miarę swoich możliwości, na miarę celów, idą „Drogą -Do”, która jest ważniejsza niż osiągane cele